niedziela, 18 stycznia 2015

Dzisiaj krótko, bo i tak mało kto to czyta. Trochę mnie to smuci, ale to mój problem.
Rozdział 3

Rozdział 3: „Albo jesteś mój albo nie”                   

Fergie - A Little Party Never KilledNobody (All We Got) (feat. Q-Tip & GoonRock)


       Po drodze Andrew zadzwonił jeszcze do Marysi. Jasna strona naszej świętej trójcy zapowiedziała jedynie swój przyjazd i kazała nam czekać na siebie w domu. Moje mieszkanie jak prawie zawsze było puste. Wszedłem do pokoju, a mój przyjaciel stanął w drzwiach. Otworzyłem czarną, prostą szafkę z ubraniami i zacząłem je przeglądać. Wyjąłem czarne rurki, które jak wszystko rzuciłem na łóżko i powróciłem do oglądania ubrań. Andrew obojętnie założył ręce na piersi, a widząc, że otwieram kolejną szafę, westchnął zrezygnowany i przewrócił oczami. Podszedł, oparł się o drzwi szafy i odczekał jeszcze chwilę widząc, że próbuję wybrać między dwoma koszulami. Cóż, za duży ten wybór nie był, przynajmniej kolorystycznie. Dominowała czerń, granat, czerwień i fiolet. Dziś mój wybór padł na czarno- białą kratę. Gdy wyjmowałem ciuch, mój kumpel zajrzał do komody z bielizną i dobrał mi potrzebne rzeczy. Z reguły przebierałem się w pokoju, więc uniosłem znacząco brwi, ale Andrew rozsiadł się na moim łóżku z jakąś książką.
- Ym…Tak jakby chciałbym się przebrać?- Nie podniósł oczu tylko lekko przysunął sobie do nich książkę.
- Masz łazienkę- Nie oderwał się od lektury nawet na moment.
- Nie umiem zakładać skarpetek na stojąco- Z wyrzutem podsunąłem mu stopę pod nos, więc skrzywił się z niesmakiem, po czym zrobił coś, czego się nie spodziewałem. Odłożył lekturę z ciężkim westchnięciem i delikatnie ujął moją nogę by z zupełnie poważnym wzrokiem zsunąć z niej skarpetkę. Z szeroko rozwartymi oczami, powoli tracąc równowagę wpatrywałem się w jego długie palce machające do mnie rzeczą.
- Masz ochotę na drugą czy idziesz do łazienki?- Ze złośliwym uśmieszkiem rzucił skarpetę poza łóżko i wyczekująco przechylił głowę. Poczułem, że się czerwienię, ale nie mogłem się ruszyć żeby uciec. Wiedziałem, że gdy tylko spróbuję zmienić pozycję, stracę równowagę. I w tym też pomógł mi Andrew, który powoli odstawił moją nogę na materac. Byłem w takim szoku, że od razu runąłem na ziemię. Andrew przerażony zawisł nade mną, ale zobaczywszy mnie przekręconego na podłodze z jedną nogą w górze, zaczął się głośno śmiać. Zaczerwieniłem się bardziej, ale mu zawtórowałem. On miał jasny, lekki śmiech i jego głos przybierał wtedy wyższy odcień, ja doroślejszy, niski. Andrzej rzadko śmiał się w głos, pozwalał na to sobie przy mnie, rzadziej w szkole.
- A próbowałem być poważny- Usiadł głębiej na łóżku, wcześniej łapiąc drugą skarpetkę i zdejmując mi ją. Sięgnął po książkę i na powrót zaczął ją czytać.
- I myślisz, że kogo to wina?- Próbowałem usiąść po turecku i syknąłem.
- Coś cię boli?- Naprawdę się przeraził. Zszedł z łóżka na podłogę i kucnął by mi się przyjrzeć.
- Ech, kość ogonową sobie potłukłem pewnie- Zrezygnowany próbowałem wstać i Andrzej podał mi rękę.- No nic, muszę się przebrać…
Coś brzęknęło i Andrew wyjął ze swojej kieszeni komórkę.
- Marysia będzie tu za 5 minut- Spojrzał na mnie znacząco i wyszedł z pokoju. Spróbowałem w miarę szybko się przebrać, ale i tak zdążyłem skończyć, gdy mój przyjaciel otwierał jej drzwi. Lekko sztywny wyszedłem.
- Boże, a czemu ty tak łazisz?- Rzuciła swoją torbę na szafkę w przedpokoju i podbiegła do mnie.- Coś ty sobie zrobił?
To pytanie zabrzmiało nieco dziwnie połączone z jej spojrzeniem w stronę Andrew.
- E…Upadłem na tyłek- Uraczyłem ją najbardziej niewinnym uśmiechem, jaki miałem. Obejrzała mnie jeszcze całego czy na pewno nie mam siniaków i przeszliśmy do salonu.
- Raczej już nigdzie nie pójdziemy- Zarumieniła się nieco.
- Czemu masz taką minę?- Zdziwiłem się i zaciekawiłem, co też planowała lub myślała.
- No…bo tak jakby chodzisz jakby ktoś cię przeruchał- Marysia patrzyła na ścianę, mi opadła szczęka, a Andrew odwrócił głowę cały czerwony. Gdy z całą siłą dotarło do mnie, co powiedziała, zacząłem nerwowo chichotać i w końcu musieli mnie uspokajać, bo prawie spadłem z kanapy.
- Wow, masz dobrą wyobraźnię, ale nie obrażaj mi tu Andrew- Ocierałem łzy i dalej rechotałem.- Kobieto, skąd takie kosmate myśli?
- A właśnie! Kasia kazała wam przekazać kilka rzeczy- Niczym strzała pognała po torbę, a ja się uspokajałem. Ja jakoś tego nie widziałem. No może troszkę. Ta lubieżna mina Andrzeja, jego nagi tors…oj, za daleko. Moja wyobraźnia chyba również źle sobie poczyna. Żeby jeszcze tak haniebnie wciągnąć w to mojego kumpla. Może to dlatego, że znam go od dziecka i naprawdę dużo o nim wiem. Nawet to jak wygląda, ale bez okolic intymnych.
       Marysia weszła do salonu grzebiąc w swej przepastnej torbie i dziwiłem się, że w ogóle wie, co tam ma. Zapewne z odrobiną szczęścia, odnalazła dwie mangi, książkę i kartkę A4 z jakimiś linkami jak wnioskowałem zaglądając jej przez ramię.
- Proszę, Kasia mi pożyczyła, ale skoro przeczytałam przekazuję dalej- Dostałem dwie mangi i z nieokiełznaną ciekawością spojrzałem na okładki. Cóż nie skomentuję póki nie przekonam się, co na mnie czyha w środku.- A to dla ciebie, żebyś się nie nudził. Kartki nie oddawaj.
Andrew szybko przewertował prezenty i podziękował grzecznie.
- To co, poczytacie wieczorem, a teraz może coś porobimy?- Maryśka złapała się pod boki.- Karty, planszówki, butelka? Nie, to ostatnie nie, bo nie mam już żadnych tajemnic przed wami.
- Żadnych, żadnych?- Moje brwi poleciały do nieba.- Jesteś taka pewna?
- Jeśli wybierzesz zadanie, dam ci same przysiady- Jej sadystyczny uśmiech mordercy przekonał mnie jak bardzo nie chciałem grać w butelkę.- Andrew, co wybierasz?
- Mogą być karty- I znów mieliśmy do czynienia z naszym ukochanym, apatycznym, nieobecnym Andrew, który z reguły jest poważny.- Byle tylko nie rozbierany poker, bo to tylko po pijaku
- Perwersik- Uszczypnąłem go w policzek. Miał skórę delikatniejszą od wielu dziewczyn. Jasną i cienką tak, że można było śledzić żyły. Marysia rozłożyła karty.
- Dajmy jakąś karę przegranym, bo tak będzie nudno- Andrew miał dziś bardzo zabawowy humor.- Coś ciekawego.- Całusa dla wygranych?- Marysia spytała ironicznie spoglądając w karty.- Tyle, że od was…
- Nie grymaś!- Zwróciłem jej uwagę i wydąłem znacznie usta mlaszcząc.- Czyż nie są ponętne?
Marysia popukała się w głowę chichocząc, a Andrew spuścił zażenowany głowę. Ostatnio często tak robił. Czemu? W końcu kiedyś mu to nie przeszkadzało, nigdy nie rumienił się, gdy tak robiłem. Może dorósł i w ten sposób wyraża zniesmaczenie moimi dowcipami? Nie wiem, naprawdę tego nie rozumiem.
- Cóż, sam będę musiał przemyśleć kwestię kary lub nagrody- Andrzej złożył usta w dziubek, tak przeze mnie lubiany. To chyba dziwne, że tak fascynują mnie jego odczucia zaś żadna dziewczyna nie może mnie choćby na równi zainteresować. Co poradzić, jego miny są po prostu intrygujące.- To będzie fascynujące, jak to zniesiecie.
- A sobie, co wymyślisz?- Byłem ciekaw jak przewiduje szanse, zwłaszcza, że graliśmy w wojnę. Może to mało zaawansowana gra, ale z pewnością nas potrafi wciągnąć.
- My mu wymyślimy- Marysia znacząco patrzyła na Andrew.- Pierwsze miejsce zbiera tantiemy, drugie robi coś przez trzy dni dla wygranego, a brąz przez cały tydzień dla obydwu.
- Ok., wchodzę w to!- Jak nigdy byłem pewny swej wygranej.- Andrew jak przegrasz to przez trzy dni odrabiasz za wygranego wszystkie prace domowe lub przez tydzień je robisz!
- Stoi- Jego stoicki spokój trochę mnie teraz przerażał.- Ale wasze kary ja wymyślę.
- Masz wolną rękę- Jego kuzynka uśmiechała się triumfalnie tracąc kolejne karty.- Ale to chyba ja będę dziś triumfować.
- Nie dam ci!- Wyrzuciłem kartę i tym razem ona musiała je zabrać.- Wygram, jak zawsze!
- Serio?- Oboje spojrzeli na mnie wysoko unosząc brwi.
- Ty nigdy nie wygrywasz- Maryśka zaczęła chichotać.- Pamiętasz jak przez dwa tygodnie odrabiałeś mi lekcje?
- I jak całe wakacje byłeś na każde moje zawołanie?- Andrzej uśmiechnął się jakby smutno pod nosem.- Ech, mogłem to lepiej wykorzystać…
- Co?- Nie wierzyłem w to, co usłyszałem.- Co ty chciałeś mi zrobić?
- No wiesz, jakieś foteczki, a później byśmy cię szantażowali?- Marysia z diabelską miną zacierała dłonie.- Hi, hi, mogliśmy się obłowić!
- Ja mógłbym, - Mój przyjaciel mocno zaakcentował pierwsze słowo.- Ale może teraz to wykorzystam?
- Ani mi się waż!- Próbowałem szybko wstać i padłem z powrotem na kanapę, gdy dolna część moich pleców wniosła przeciw.- Już i tak zrobiłeś mi krzywdę.
Zaśmiałem się z Maryśką, ale Andrew spojrzał na mnie smutno, aż dostałem wyrzutów sumienia.
- No, sam sobie zrobiłem- Poklepałem go pojednawczo po ramieniu.
- Często sobie robisz krzywdę- Spojrzał znacząco na moją rękę, więc szybko ją zabrałem. Wiedziałem, o co mu chodzi, ale tylko on i ja- nasza tajemnica od dziecka.
- Jak się nie potrafi wstać to tak się ma- Marysia najwyraźniej nie zauważyła naszej wymiany spojrzeń.- Ty się zbadaj, może masz z czymś problem?
- Ta, z mózgiem- Puściłem jej oczko.
- Nie można mieć problemu z czymś, czego się nie ma- Andrzej skwitował moją uwagę z kwaśnym uśmieszkiem. Potrząsnąłem głową.
- Nie ma, nie grzechocze.
- Może spadł do stóp?- Marysia znów zbierała karty i połaskotała mnie w jedną z nóg.- Nie, jednak nie.
- Au, au! No, czemu mnie zmuszasz do ruchu?- Pomasowałem sobie pośladki.- Sadystka.
- Być może, ale muszę to sprawdzić.- Niebezpiecznie zbliżyła się do moich nóg. Z diabelską miną zaczęła poruszać palcami, a ja przycisnąłem kolana do brzucha.
- Maryśka, przegrywasz.- Andrzej zauważył jej kupkę, a gdy mimo to zacząłem powtarzać by się do mnie nie zbliżała, odłożył swoje karty i odsunął ją lekko ode mnie.
- Mój.- Powiedział krótko, a Marysia zrobiła smutną minkę.
- Ach, mój ochroniarz!- Przytuliłem się do jego głowy ze złośliwą miną.
- Za ochroniarza się płaci.- Z wyrafinowaniem poprawił swoje okulary odwracając się do mnie.
- Ehehe, moja przyjaźń ci nie starczy?- Zrobiłem urażoną minę i klepnąłem go delikatnie w czoło.- No, no, gramy dalej!
Trochę to trwało, ale w końcu wygrałem, Andrew zajął drugie miejsce, a Maryśka trzecie.
- Droga ma Marysiu- Andrzej złożył dłonie w trójkącik powagi i trzymał je pod brodą.- Zamierzam cię zmartwić, gdyż obowiązkiem twym przez najbliższy tydzień stało się zapewnienie mi i Filipowi drugich śniadań, razem z piciem.
- Wow.- Wydałem z siebie dźwięk poparcia dla kumpla, a zarazem poniżenia blondynki.
- Ty!- Dziewczyna wskazała na Andrew palcem. Jej morderczy wzrok nie zrobił jednak na nim wrażenia.- Odpłacę się, zobaczysz!
- A ty, mój miły, dowiesz się później, co cię czeka.- Spojrzał na mnie i z niewiadomych względów przeszły mnie ciarki po całym ciele.- Przez trzy dni będziesz mnie miał na głowie.
- Co? Ale ja miałem mieć nagrodę!- Jęknąłem zniesmaczony.- To nie fair!
- To będzie nagroda, będę za ciebie wykonywał wszystko, co może być ci uciążliwe.- Spojrzał na mnie z wyższością, jakbym powinien się tego domyśleć od razu.- Naprawdę wszystko.
- No, no, Andrew już się tak do niego nie przystawiaj.- Maryśka zachichotała jak szalona, a ja poczułem gorąco rozpływające się po całym ciele. To rzeczywiście było zawstydzające.
- Zazdrosna?- Wymruczał jej do ucha, a Marysia odsunęła się jak oparzona i zaczęła śmiać się jeszcze głośniej.
- Weź się człowieku opanuj, mało ci dziewczyn w szkole, do kuzynki zarywasz?- Sam również zacząłem chichotać.
- Nie wiem, nie obchodzą mnie.- Bawił się kosmykiem włosów blondynki, po czym spojrzał na mnie zadziornie i przybliżył się do moich nóg.- Ale może wolisz żebym przerzucił się na coś zupełnie innego, co? Au.
Ostatni dźwięk spowodowany był moją ręką, która wylądowała płasko na jego twarzy chcąc ją odsunąć od kroku, do którego się zbliżała.
- I na tym zakończymy nasze dzisiejsze żarty.- Końcówka wyszła nieco dziwnie, gdyż zapiszczałem, czując, że Andrew wpadł na pomysł polizania mojej dłoni.- No, co ty?!
- Marysia nie zbierasz się może do domu?- Andrew z powagą przeniósł na nią wzrok, a my zadziwieni otworzyliśmy usta.- Wiesz, że jest już późno?
- E...No...Tak.- Blondynka spojrzała na mnie niepewna, a zorientowawszy się, że najpewniej myśleliśmy o tym samym tym bardziej nie mogła nic logicznego z siebie wydusić.- To...To zabrzmiało jakbyś mnie wypraszał, bo chcesz się z nim przespać!
- To właśnie zamierzałem.- Był tak poważny, że z Maryśką wydaliśmy z siebie naprawdę głośne "Co?!".- Żartowałem.
       Mówiąc szczerze, w ogóle nie wyglądał na osobę, która zrobiła nam kawał. Mimo wszystko Marysia zabrała się do domu, a ja zostałem z Andrew sam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz