Rozdział 3: „Albo jesteś mój albo nie”
Fergie - A Little Party Never KilledNobody (All We Got) (feat. Q-Tip & GoonRock)
Po drodze Andrew zadzwonił jeszcze do
Marysi. Jasna strona naszej świętej trójcy zapowiedziała jedynie swój przyjazd
i kazała nam czekać na siebie w domu. Moje mieszkanie jak prawie zawsze było
puste. Wszedłem do pokoju, a mój przyjaciel stanął w drzwiach. Otworzyłem
czarną, prostą szafkę z ubraniami i zacząłem je przeglądać. Wyjąłem czarne
rurki, które jak wszystko rzuciłem na łóżko i powróciłem do oglądania ubrań.
Andrew obojętnie założył ręce na piersi, a widząc, że otwieram kolejną szafę,
westchnął zrezygnowany i przewrócił oczami. Podszedł, oparł się o drzwi szafy i
odczekał jeszcze chwilę widząc, że próbuję wybrać między dwoma koszulami. Cóż,
za duży ten wybór nie był, przynajmniej kolorystycznie. Dominowała czerń,
granat, czerwień i fiolet. Dziś mój wybór padł na czarno- białą kratę. Gdy
wyjmowałem ciuch, mój kumpel zajrzał do komody z bielizną i dobrał mi potrzebne
rzeczy. Z reguły przebierałem się w pokoju, więc uniosłem znacząco brwi, ale
Andrew rozsiadł się na moim łóżku z jakąś książką.
- Ym…Tak jakby
chciałbym się przebrać?- Nie podniósł oczu tylko lekko przysunął sobie do nich
książkę.
- Masz łazienkę-
Nie oderwał się od lektury nawet na moment.
- Nie umiem zakładać
skarpetek na stojąco- Z wyrzutem podsunąłem mu stopę pod nos, więc skrzywił się
z niesmakiem, po czym zrobił coś, czego się nie spodziewałem. Odłożył lekturę z
ciężkim westchnięciem i delikatnie ujął moją nogę by z zupełnie poważnym
wzrokiem zsunąć z niej skarpetkę. Z szeroko rozwartymi oczami, powoli tracąc
równowagę wpatrywałem się w jego długie palce machające do mnie rzeczą.
- Masz ochotę na
drugą czy idziesz do łazienki?- Ze złośliwym uśmieszkiem rzucił skarpetę poza
łóżko i wyczekująco przechylił głowę. Poczułem, że się czerwienię, ale nie
mogłem się ruszyć żeby uciec. Wiedziałem, że gdy tylko spróbuję zmienić
pozycję, stracę równowagę. I w tym też pomógł mi Andrew, który powoli odstawił
moją nogę na materac. Byłem w takim szoku, że od razu runąłem na ziemię. Andrew
przerażony zawisł nade mną, ale zobaczywszy mnie przekręconego na podłodze z
jedną nogą w górze, zaczął się głośno śmiać. Zaczerwieniłem się bardziej, ale
mu zawtórowałem. On miał jasny, lekki śmiech i jego głos przybierał wtedy
wyższy odcień, ja doroślejszy, niski. Andrzej rzadko śmiał się w głos, pozwalał
na to sobie przy mnie, rzadziej w szkole.
- A próbowałem
być poważny- Usiadł głębiej na łóżku, wcześniej łapiąc drugą skarpetkę i
zdejmując mi ją. Sięgnął po książkę i na powrót zaczął ją czytać.
- I myślisz, że
kogo to wina?- Próbowałem usiąść po turecku i syknąłem.
- Coś cię boli?-
Naprawdę się przeraził. Zszedł z łóżka na podłogę i kucnął by mi się przyjrzeć.
- Ech, kość
ogonową sobie potłukłem pewnie- Zrezygnowany próbowałem wstać i Andrzej podał
mi rękę.- No nic, muszę się przebrać…
Coś brzęknęło i
Andrew wyjął ze swojej kieszeni komórkę.
- Marysia będzie
tu za 5 minut- Spojrzał na mnie znacząco i wyszedł z pokoju. Spróbowałem w
miarę szybko się przebrać, ale i tak zdążyłem skończyć, gdy mój przyjaciel
otwierał jej drzwi. Lekko sztywny wyszedłem.
- Boże, a czemu
ty tak łazisz?- Rzuciła swoją torbę na szafkę w przedpokoju i podbiegła do
mnie.- Coś ty sobie zrobił?
To pytanie
zabrzmiało nieco dziwnie połączone z jej spojrzeniem w stronę Andrew.
- E…Upadłem na
tyłek- Uraczyłem ją najbardziej niewinnym uśmiechem, jaki miałem. Obejrzała
mnie jeszcze całego czy na pewno nie mam siniaków i przeszliśmy do salonu.
- Raczej już
nigdzie nie pójdziemy- Zarumieniła się nieco.
- Czemu masz
taką minę?- Zdziwiłem się i zaciekawiłem, co też planowała lub myślała.
- No…bo tak
jakby chodzisz jakby ktoś cię przeruchał- Marysia patrzyła na ścianę, mi opadła
szczęka, a Andrew odwrócił głowę cały czerwony. Gdy z całą siłą dotarło do mnie,
co powiedziała, zacząłem nerwowo chichotać i w końcu musieli mnie uspokajać, bo
prawie spadłem z kanapy.
- Wow, masz
dobrą wyobraźnię, ale nie obrażaj mi tu Andrew- Ocierałem łzy i dalej
rechotałem.- Kobieto, skąd takie kosmate myśli?
- A właśnie!
Kasia kazała wam przekazać kilka rzeczy- Niczym strzała pognała po torbę, a ja
się uspokajałem. Ja jakoś tego nie widziałem. No może troszkę. Ta lubieżna mina
Andrzeja, jego nagi tors…oj, za daleko. Moja wyobraźnia chyba również źle sobie
poczyna. Żeby jeszcze tak haniebnie wciągnąć w to mojego kumpla. Może to
dlatego, że znam go od dziecka i naprawdę dużo o nim wiem. Nawet to jak
wygląda, ale bez okolic intymnych.
Marysia weszła do salonu grzebiąc w swej
przepastnej torbie i dziwiłem się, że w ogóle wie, co tam ma. Zapewne z
odrobiną szczęścia, odnalazła dwie mangi, książkę i kartkę A4 z jakimiś linkami
jak wnioskowałem zaglądając jej przez ramię.
- Proszę, Kasia
mi pożyczyła, ale skoro przeczytałam przekazuję dalej- Dostałem dwie mangi i z
nieokiełznaną ciekawością spojrzałem na okładki. Cóż nie skomentuję póki nie
przekonam się, co na mnie czyha w środku.- A to dla ciebie, żebyś się nie nudził.
Kartki nie oddawaj.
Andrew szybko
przewertował prezenty i podziękował grzecznie.
- To co,
poczytacie wieczorem, a teraz może coś porobimy?- Maryśka złapała się pod
boki.- Karty, planszówki, butelka? Nie, to ostatnie nie, bo nie mam już żadnych
tajemnic przed wami.
- Żadnych,
żadnych?- Moje brwi poleciały do nieba.- Jesteś taka pewna?
- Jeśli
wybierzesz zadanie, dam ci same przysiady- Jej sadystyczny uśmiech mordercy
przekonał mnie jak bardzo nie chciałem grać w butelkę.- Andrew, co wybierasz?
- Mogą być
karty- I znów mieliśmy do czynienia z naszym ukochanym, apatycznym, nieobecnym
Andrew, który z reguły jest poważny.- Byle tylko nie rozbierany poker, bo to
tylko po pijaku
- Perwersik-
Uszczypnąłem go w policzek. Miał skórę delikatniejszą od wielu dziewczyn. Jasną
i cienką tak, że można było śledzić żyły. Marysia rozłożyła karty.
- Dajmy jakąś
karę przegranym, bo tak będzie nudno- Andrew miał dziś bardzo zabawowy humor.-
Coś ciekawego.- Całusa dla wygranych?- Marysia spytała ironicznie spoglądając w
karty.- Tyle, że od was…
- Nie grymaś!-
Zwróciłem jej uwagę i wydąłem znacznie usta mlaszcząc.- Czyż nie są ponętne?
Marysia popukała
się w głowę chichocząc, a Andrew spuścił zażenowany głowę. Ostatnio często tak
robił. Czemu? W końcu kiedyś mu to nie przeszkadzało, nigdy nie rumienił się,
gdy tak robiłem. Może dorósł i w ten sposób wyraża zniesmaczenie moimi
dowcipami? Nie wiem, naprawdę tego nie rozumiem.
- Cóż, sam będę
musiał przemyśleć kwestię kary lub nagrody- Andrzej złożył usta w dziubek, tak
przeze mnie lubiany. To chyba dziwne, że tak fascynują mnie jego odczucia zaś
żadna dziewczyna nie może mnie choćby na równi zainteresować. Co poradzić, jego
miny są po prostu intrygujące.- To będzie fascynujące, jak to zniesiecie.
- A sobie, co
wymyślisz?- Byłem ciekaw jak przewiduje szanse, zwłaszcza, że graliśmy w wojnę.
Może to mało zaawansowana gra, ale z pewnością nas potrafi wciągnąć.
- My mu
wymyślimy- Marysia znacząco patrzyła na Andrew.- Pierwsze miejsce zbiera
tantiemy, drugie robi coś przez trzy dni dla wygranego, a brąz przez cały
tydzień dla obydwu.
- Ok., wchodzę w
to!- Jak nigdy byłem pewny swej wygranej.- Andrew jak przegrasz to przez trzy
dni odrabiasz za wygranego wszystkie prace domowe lub przez tydzień je robisz!
- Stoi- Jego
stoicki spokój trochę mnie teraz przerażał.- Ale wasze kary ja wymyślę.
- Masz wolną
rękę- Jego kuzynka uśmiechała się triumfalnie tracąc kolejne karty.- Ale to
chyba ja będę dziś triumfować.
- Nie dam ci!-
Wyrzuciłem kartę i tym razem ona musiała je zabrać.- Wygram, jak zawsze!
- Serio?- Oboje
spojrzeli na mnie wysoko unosząc brwi.
- Ty nigdy nie
wygrywasz- Maryśka zaczęła chichotać.- Pamiętasz jak przez dwa tygodnie
odrabiałeś mi lekcje?
- I jak całe
wakacje byłeś na każde moje zawołanie?- Andrzej uśmiechnął się jakby smutno pod
nosem.- Ech, mogłem to lepiej wykorzystać…
- Co?- Nie
wierzyłem w to, co usłyszałem.- Co ty chciałeś mi zrobić?
- No wiesz,
jakieś foteczki, a później byśmy cię szantażowali?- Marysia z diabelską miną
zacierała dłonie.- Hi, hi, mogliśmy się obłowić!
- Ja mógłbym, -
Mój przyjaciel mocno zaakcentował pierwsze słowo.- Ale może teraz to
wykorzystam?
- Ani mi się
waż!- Próbowałem szybko wstać i padłem z powrotem na kanapę, gdy dolna część
moich pleców wniosła przeciw.- Już i tak zrobiłeś mi krzywdę.
Zaśmiałem się z
Maryśką, ale Andrew spojrzał na mnie smutno, aż dostałem wyrzutów sumienia.
- No, sam sobie
zrobiłem- Poklepałem go pojednawczo po ramieniu.
- Często sobie
robisz krzywdę- Spojrzał znacząco na moją rękę, więc szybko ją zabrałem. Wiedziałem,
o co mu chodzi, ale tylko on i ja- nasza tajemnica od dziecka.
- Jak się nie
potrafi wstać to tak się ma- Marysia najwyraźniej nie zauważyła naszej wymiany
spojrzeń.- Ty się zbadaj, może masz z czymś problem?
- Ta, z mózgiem-
Puściłem jej oczko.
- Nie można mieć
problemu z czymś, czego się nie ma- Andrzej skwitował moją uwagę z kwaśnym
uśmieszkiem. Potrząsnąłem głową.
- Nie ma, nie
grzechocze.
- Może spadł do
stóp?- Marysia znów zbierała karty i połaskotała mnie w jedną z nóg.- Nie, jednak
nie.
- Au, au! No,
czemu mnie zmuszasz do ruchu?- Pomasowałem sobie pośladki.- Sadystka.
- Być może, ale
muszę to sprawdzić.- Niebezpiecznie zbliżyła się do moich nóg. Z diabelską miną
zaczęła poruszać palcami, a ja przycisnąłem kolana do brzucha.
- Maryśka,
przegrywasz.- Andrzej zauważył jej kupkę, a gdy mimo to zacząłem powtarzać by
się do mnie nie zbliżała, odłożył swoje karty i odsunął ją lekko ode mnie.
- Mój.-
Powiedział krótko, a Marysia zrobiła smutną minkę.
- Ach, mój
ochroniarz!- Przytuliłem się do jego głowy ze złośliwą miną.
- Za ochroniarza
się płaci.- Z wyrafinowaniem poprawił swoje okulary odwracając się do mnie.
- Ehehe, moja
przyjaźń ci nie starczy?- Zrobiłem urażoną minę i klepnąłem go delikatnie w
czoło.- No, no, gramy dalej!
Trochę to
trwało, ale w końcu wygrałem, Andrew zajął drugie miejsce, a Maryśka trzecie.
- Droga ma
Marysiu- Andrzej złożył dłonie w trójkącik powagi i trzymał je pod brodą.-
Zamierzam cię zmartwić, gdyż obowiązkiem twym przez najbliższy tydzień stało
się zapewnienie mi i Filipowi drugich śniadań, razem z piciem.
- Wow.- Wydałem
z siebie dźwięk poparcia dla kumpla, a zarazem poniżenia blondynki.
- Ty!-
Dziewczyna wskazała na Andrew palcem. Jej morderczy wzrok nie zrobił jednak na
nim wrażenia.- Odpłacę się, zobaczysz!
- A ty, mój
miły, dowiesz się później, co cię czeka.- Spojrzał na mnie i z niewiadomych
względów przeszły mnie ciarki po całym ciele.- Przez trzy dni będziesz mnie
miał na głowie.
- Co? Ale ja
miałem mieć nagrodę!- Jęknąłem zniesmaczony.- To nie fair!
- To będzie
nagroda, będę za ciebie wykonywał wszystko, co może być ci uciążliwe.- Spojrzał
na mnie z wyższością, jakbym powinien się tego domyśleć od razu.- Naprawdę
wszystko.
- No, no, Andrew
już się tak do niego nie przystawiaj.- Maryśka zachichotała jak szalona, a ja
poczułem gorąco rozpływające się po całym ciele. To rzeczywiście było
zawstydzające.
- Zazdrosna?-
Wymruczał jej do ucha, a Marysia odsunęła się jak oparzona i zaczęła śmiać się
jeszcze głośniej.
- Weź się
człowieku opanuj, mało ci dziewczyn w szkole, do kuzynki zarywasz?- Sam również
zacząłem chichotać.
- Nie wiem, nie
obchodzą mnie.- Bawił się kosmykiem włosów blondynki, po czym spojrzał na mnie
zadziornie i przybliżył się do moich nóg.- Ale może wolisz żebym przerzucił się
na coś zupełnie innego, co? Au.
Ostatni dźwięk
spowodowany był moją ręką, która wylądowała płasko na jego twarzy chcąc ją
odsunąć od kroku, do którego się zbliżała.
- I na tym
zakończymy nasze dzisiejsze żarty.- Końcówka wyszła nieco dziwnie, gdyż
zapiszczałem, czując, że Andrew wpadł na pomysł polizania mojej dłoni.- No, co
ty?!
- Marysia nie
zbierasz się może do domu?- Andrew z powagą przeniósł na nią wzrok, a my
zadziwieni otworzyliśmy usta.- Wiesz, że jest już późno?
- E...No...Tak.-
Blondynka spojrzała na mnie niepewna, a zorientowawszy się, że najpewniej
myśleliśmy o tym samym tym bardziej nie mogła nic logicznego z siebie wydusić.-
To...To zabrzmiało jakbyś mnie wypraszał, bo chcesz się z nim przespać!
- To właśnie
zamierzałem.- Był tak poważny, że z Maryśką wydaliśmy z siebie naprawdę głośne
"Co?!".- Żartowałem.
Mówiąc szczerze, w ogóle nie wyglądał na
osobę, która zrobiła nam kawał. Mimo wszystko Marysia zabrała się do domu, a ja
zostałem z Andrew sam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz