Uwaga! To opowiadanie M/M, yaoi!
Rozdział 1
Rozdział 1:
"Myślę, że to miłość" Tom Odell- "can`t pretend"
(obrazek nie mój, ale mi pszypasił
tutaj ;D kiedyś dodam jak wyglądają według mnie) Podkreślone teksty to
piosenki, które według mnie pasują do wybranych rozdziałów bądź fragmentów
tekstu (także tekstem, więc zachęcam do czytania tłumaczeń). Pogrubione to jak
widać nazwy rozdziałów.
- Chciałbym być
dziewczyną- Ledwo pomyślałem, a słowa już same wypłynęły z moich ust. Już dawno
doszedłem do wniosku, że rozgraniczenie między moimi ustami, a rozumem zniknęło
wraz z pierwszym odgłosem, jaki wydałem na tym świecie.
- Co ty
odwalasz?- Mój sąsiad z ławki ze spokojem przyglądał się tablicy, by po chwili
z pełną koncentracją zapisać do zeszytu nowe matematyczne wzory. Mimo, że nie
patrzył na mnie, wiedziałem, że słucha.
- To nie one się
starają, a człowiek o nie- Sam również zapisałem równania, ale jedynie po to by
nie narazić się nauczycielce.- Im jest łatwiej.
- Wierz mi, że
nie- Cóż, z pewnością wiedział, co mówi. Dwie niewiele młodsze siostry to w
końcu jakieś doświadczenie. Mimochodem spojrzałem na niego. Para kwadratowych
okularów korekcyjnych cały czas zwrócona była ku tablicy i wypruwającej sobie
przy niej flaki nauczycielce. Miały czarne oprawy podkreślające piwne oczy, na
które z prawej strony opadała lekko grzywka. Włosy miał średniej długości,
brązowe i wycięte z jednej strony na krótko. Stwierdziłem mimochodem, że
pasowałaby mu nausznica, albo po prostu kolczyk w uchu, ale i bez tego podobał
się dziewczynom. Zawsze jakaś z wypiekami na twarzy próbowała z nim lub ze mną
porozmawiać, ale mnie takie nie obchodziły, a jego...On ma chyba kogoś na oku.
Z rozmyślań wyrwała mnie nauczycielka, a Andrew- mój sąsiad, podsunął
podręcznik wskazując palcem odpowiednie zadanie i poszedłem do tablicy. Po
drodze zapoznałem się z treścią i migiem zapisałem rozwiązanie.
- Bardzo dobrze
Filipie, możesz usiąść- Nawet nie spojrzawszy na nauczycielkę wróciłem na
miejsce. Andrew z półprzymkniętymi oczami przyglądał się obliczeniom i zagryzał
długopis. Lubię, gdy to robi. To chyba jedyna myśl, której mu jeszcze nie
zdradziłem. Usiadłem i sam szybko odnotowałem w zeszycie zadanie. Wystarczyło,
że był po nim ślad, numer, wynik, ogólny zarys. Lubię matmę, nie mam z nią
problemów i dlatego pozwalam sobie na niej na takie lenistwo. Ograniczam
energię na to, czego nie potrafię, na przykład fizykę, następną lekcję. Z
przykrością musiałem przyjąć do wiadomości jeszcze jedną godzinę oddzielającą
mnie od weekendu. Zniechęcony dotrzymywałem kroku Andrzejowi. Tak brzmiało jego
pełne imię, ale nie lubił go za bardzo. Nie był chyba tak zniechęcony jak ja,
bo z delikatnym uśmiechem tłumaczył ostatni temat blondynce po jego prawej
stronie. Miała długie, falowane włosy i niebieskie oczy. Po prostu standard,
ale mogę jej wybaczyć ten sztandarowy przykład słowiańskiej urody, gdyż
nadrabia to intelektem, a ja takie osoby doceniam. Cóż, w gruncie rzeczy
Marysia jest naszą przyjaciółką od dzieciństwa, zresztą kuzynką Andrew, więc
nigdy nie potrafiłem patrzeć na nią w kontekście dziewczyny. Zdegustowany
tematem ich rozmowy usiadłem na ławce i odchyliłem głowę do tyłu opierając ją o
ścianę. Miałem ochotę zabić nauczycieli odpowiedzialnych za pomysł ośmiu lekcji
w piątek. Po krótkiej przerwie wszedłem na lekcję otępiały. To dopiero początek
roku szkolnego, a moja głowa znów przypomina, że ma dość nauki. Nie uczę się
źle, ale szkoła daje mi wiele stresu, który odczuwam bólem głowy. Tak już mam,
więc po prostu z tym żyję i nie przejmuję się za bardzo.
Marysia spojrzała na mnie i uśmiechnęła
się lekko. Też była zmęczona, ale próbowała jeszcze wykrzesać z siebie i mnie
choć trochę energii, więc zmusiłem się do uniesienia kącików ust w
porozumiewawczym uśmiechu. Kątem oka zauważyłem też, że z drugiego końca sali
przyglądał jej się czarnowłosy chłopak.
-Może dzieci z
tego nie będzie, ale na pewno będzie się o nią starał- Znów wypowiedziałem moje
myśli na głos i lekko się tym speszyłem. Całe szczęście dosłyszał mnie tylko
Andrew i spojrzał na gościa, którego obserwowałem.
- Patrzył na nią
już jak doszedł- Zauważył i spojrzałem na niego nieco zdziwiony. Z reguły
zauważam takie rzeczy, ale chłopak był z nami dopiero od pół roku i raczej nie
starał się zakolegować.- Pewnie nieco go odstraszamy będąc przy niej.
- Musimy ich
kiedyś zmusić do rozmowy- Oczywiście lekcja fizyki zeszła na drugi plan, gdyż
mój mózg miał już ciekawsze zajęcie.- Masz jakiś pomysł?
- Ta... Zajmij
się lekcją- Zdezorientowany przestałem wpatrywać się w czarnowłosego chłopaka i
spojrzałem na Andrew. Ku mojemu zaskoczeniu napotkałem jego wzrok, ale szybko
go odwrócił ściągając usta i dając mi sygnał bym zwrócił swą uwagę na tablicę.
Przewróciłem tylko oczami i pokręciwszy głową zacząłem notować.
Lekcja oczywiście musiała się przedłużyć
i dopiero dziesięć minut po dzwonku szliśmy z Andrew i Marysią do szatni.
Tłoczny boks wcale nie zapraszał do wejścia, ale ze względu na glany musiałem
się tam jakoś wbić. Moi przyjaciele spokojnie zaczekali, aż trochę ludzi
wyjdzie, ale mimo późniejszego wejścia i tak na równi skończyliśmy się ubierać.
Glany jednak długo się wiąże. Po wyjściu ze szkoły skierowaliśmy się na
najbliższy przystanek autobusowy i wreszcie mogłem w spokoju zapalić. Wyjąłem
fajki z kostki i dostarczyłem organizmowi upragnionej dawki nikotyny. Nawet nie
proponowałem reszcie. Jak zawsze stali lekko oddaleni, by ograniczyć nawet
wciąganie dymu, który ku ich zadowoleniu zawsze wypuszczałem w drugą stronę.
- Po co palisz?-
Marysia jak zawsze próbowała mnie nawrócić. Trzeba przyznać, ma dziewczyna
cierpliwość. Albo jest aż tak uparta.- Przecież i tak wypalasz tylko dwa-trzy
dziennie.
- Lubię to- Nie
potrafiłem inaczej odpowiedzieć.- Zresztą uzależniłem się.
- Jeszcze możesz
rzucić- Marysi zawtórował Andrew.
- Nie mam po co-
Odparłem jak zawsze bez zastanowienia.
- Nie chcesz być
zdrowy?- Blondynka jak zawsze nie dawała za wygraną, ale tym razem była
bardziej uparta.- Po drugie, po nich strasznie śmierdzi z buzi.
- Nie całuję
się, a mi ten zapach nie przeszkadza- Spokojnie kończyłem papierosa zaciągając
się długo i obserwując unoszący się dym. Ten widok w jakiś dziwny sposób mnie
ukajał.- Nie mam dla kogo.
- Zrób to dla
siebie- Mój przyjaciel również nie zamierzał odpuścić. Tym razem chyba mi się
nie upiecze.
- Dla siebie
robię inne rzeczy, dla siebie też palę, żeby nie zwariować- Spojrzałem na niego
lekko złośliwie.
- To zrób to dla
innych by nie musieli tego wdychać- Patrzył na mnie zupełnie poważnie, inaczej
niż zawsze, jakbym naprawdę robił coś strasznego.
- Jedynie wy
możecie to wdychać, ale nawet tu staram się nie naprzykrzać- Miałem dość tej
rozmowy, zdecydowanie za długo już trwała.- Nie mam dla kogo rzucać.
- Masz!- Marysia
była rozemocjonowana.- Ty nie wiesz, że nam na tobie zależy?
- Dobra- Powoli
się poddawałem. Jak zawsze zresztą.- Kiedyś rzucę.
-Kiedyś?- Andrew
znów zabrał głos. Nie odrywał ode mnie zdenerwowanych oczu. Z reguły nie daje
zapanować nad sobą uczuciom.- Do końca liceum masz czas...
- I niby dla
kogo mam to zrobić?- Wkurzony spojrzałem mu prosto w oczy. Była w nich jakaś obawa
o mnie, aż zacząłem się zastanawiać, o co mu właściwie chodzi. Speszony
odwrócił szybko wzrok i chyba zauważyłem u niego lekki rumieniec. Być może
jestem wredny, ale chciałem wykorzystać to jego zachowanie.- Zrobię to dla
ciebie.
- A dla mnie?-
Marysia była już ucieszona, ale do pełnego szczęścia brakowało jej jeszcze
jednego. Jednak nie zwróciłem na to uwagi obserwując mojego kumpla, który
wyraźnie zły i chyba lekko czymś zasmucony zgarnął szybko czarną torbę i wsiadł
do swojego autobusu. O dziewczynie przypomniał mi dopiero cios w tył głowy.-
Głupek.
- O co ci
chodzi?- Naprawdę byłem zły. Mojego
przyjaciela najpewniej coś gnębiło, ale nie powiedział mi, co, a jego kuzynka
się mnie uczepiła.- Ludzie, co was napadło?
- Wczoraj
zabrali naszego dziadka do szpitala- Usiadła przy mnie na ławce, gdy gasiłem
papierosa.- Zrobili mu badania i wyszło, że ma raka płuc. Palił całe życie.
Najpewniej leczenie już nic mu nie da.
Pamiętałem ich dziadka, kiedyś byłem z
nimi na wakacjach u niego na wsi. Staruszek był fajny, na tyle na ile go
zapamiętałem, oczywiście. Mimo różnicy wieku świetnie się z nami dogadywał i
naprawdę zrobiło mi się przykro. Zwłaszcza, że Andrew był z nim bardzo
związany.
- Przekaż mu, że
go pozdrawiam- Spoglądałem na nadjeżdżający autobus. Wstałem i czekałem aż się
zatrzyma i będziemy mogli wejść z Marysią.- Chciałbym go odwiedzić, jeśli
można, oczywiście.
- Jasne-
Blondynka zajęła miejsce koło mnie, będzie wysiadać jako pierwsza.- Pogadaj
jutro z Andrzejem, naprawdę się tym przejął.
- Dobra- Z tym
nie było problemu, zwłaszcza, że byliśmy umówieni na wspólne wyjście na
festiwal. Może i nasze miasto nie było super duże, ale przynajmniej imprezy
miało fajne.- Z tym nigdy nie ma problemu.
Marysia wysiadła na trzecim przystanku od
szkoły, a ja założyłem słuchawki i przesiedziałem jeszcze trzy by zawitać w
domu. Zastanawiałem się, czemu Andrzej nie powiedział mi o swoim problemie, ale
stwierdziłem, że była to jego decyzja i już jej nie zmienię. Przejrzawszy
zeszyty odłożyłem je na półkę czując, że dziś już nic nie dam rady zrobić.
Zamknąłem drzwi pokoju, wyszedłem na mały balkon i zacząłem palić. Po dwóch
wdechach jednak przekląłem w duchu i zgasiłem fajkę. Jak zawsze wrzuciłem go do
małego słoiczka chroniąc trawnik w ogródku sąsiadki z dołu. Wsłuchując się w
spokojną piosenkę w słuchawkach dalej ratujących mnie przed niezręczną ciszą
wyrzuciłem moją prymitywną popielniczkę do kosza. Po krótkim zastanowieniu
założyłem szybko ramoneskę i jakieś czarne trampki, i zbiegłem po schodach by
wyrzucić śmieci. Wróciwszy do bloku ominąłem windę, czego raczej nie robię i
wbiegłem na czwarte piętro. Chyba naprawdę przestawiam się na zdrowy tryb
życia. Jakoś to przeboleję, jeśli to ma pomóc Andrzejowi. Wszedłem do kuchni i
wziąłem szklankę soku jabłkowego. Ten napój akurat zawsze piłem. Zajrzałem do
lodówki i niezdecydowany czy w ogóle coś jeść zamknąłem ją z powrotem.
Poszedłem do pokoju i zamknąłem sobie drzwi. Rodzice pewnie wrócą później, a
starszy brat był jeszcze na wakacjach- studencik. Wypiłem sok i odłożywszy
szklankę na biurko ległem na łóżku. Ciężkie brzmienia piosenek o smutnych
tekstach szybko mnie uśpiły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz