Witam!
Znów późno, gomenasai, ale wciąż dziś. Zapraszam na...
Rozdział 12
Rozdział
12: „Czyni mnie szczęśliwym po prostu bycie z tobą”
Obudziłem się szczęśliwy. Tak, wreszcie mój poranek wydał mi się
przyjemny. Choć nie do końca taki jaki chciałem. Czegoś mi brakowało wśród
wygrzanej pościeli. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jak Andrew przygląda mi się z
materaca.
- Twoja mama tu zapukała, więc się
przeniosłem.- Powiedział powoli.- Chciała tylko przekazać, że Aleks do jutra
zostaje na imprezie, a ona idzie spać.
W
odpowiedzi poklepałem miejsce koło siebie i odkryłem skrawek kołdry. Spojrzał
na mnie zdziwiony, ale w końcu westchnął tylko, wstał i położył naprzeciwko
mnie.
Pocałowałem
go w czoło i mocno przytuliłem.
- Dusisz.- Szepnął próbując się choć trochę
odsunąć.
- Nie narzekaj.- Złapałem go za pośladek tym samym
uniemożliwiając ucieczkę.- Tak bardzo ci przeszkadza moja bliskość?
- Wiesz, że nie.- Odpowiedział z lekką skruchą.-
Nie jestem przyzwyczajony i czasem mówię coś choć odczuwam inaczej.
Uśmiechnąłem
się delikatnie. Był taki uroczy, tak szybko potrafił mnie rozczulić. Tak, to
właśnie zauważyłem już w podstawówce- to jego nieświadome działanie, które
sprawiało, że chciałem go bronić.
Pocałowałem
go lekko w usta, a gdy jego wpiły się w moje z niemym oczekiwaniem pozwoliłem
sobie je otworzyć i zacząć, tym razem delikatny, czuły, głęboki pocałunek.
Andrew szybko to wyczuł i nie napierał by przyspieszyć. Ta chwila była
fascynująca. Gdy skończyliśmy, spojrzeliśmy na siebie zahipnotyzowani, a
czułość w oczach Andrew była tak piękna, by jeszcze raz nie cmoknąć go w nos i
wtulić w jego włosy.
- Nie powiem o czym pomyślałem.- Przyznał się
sam przed sobą chyba.
- Powiesz.- Spojrzałem na niego lekko
rozbawiony.
- Nie, nie ważne, już zaginęło w czeluściach
mego umysłu.- Kłamał. Gdy tylko to robił, szybko wypowiadał jakieś długie
zdanie.
- Mów.- Zrobiłem słodko-złą minę. Taką by nie
mógł mi się przeciwstawić i by zarazem z dobrej duszy mi to powiedział.
- Podnieciłem się.- Utkwił wzrok w jakimś
punkcie na suficie, a na jego policzkach ukazał się rumieniec.
Ten
sam chłopak, który jeszcze wczoraj chciał doprowadzić mnie do końca jak
najszybciej dziś czerwienił się przyznając do własnej erekcji.
Pogłaskałem
go po policzku czym zwróciłem jego oczy znów ku sobie, a gdy poczuł, że moja
ręka zmierza po jego szyi i klatce piersiowej niżej, wstrzymał powietrze i
zaczerwienił jeszcze bardziej.
- I co z tym zrobimy, jesteś taki gorący.- Szepnąłem
mu z lubością do ucha. Oczywiście wiedziałem co zrobić, zsunąłem mu bokserki,
które musiał założyć rano i zacząłem go pieścić przy okazji obcałowując i liżąc
szyję. Po zakończonej zabawie podałem mu chusteczki i spojrzałem na niego
zadowolony.
- Będę w tym najlepszy.- Stwierdziłem z dumą
i pocałowałem go w czoło. Gdy już się wytarł i uspokoił, wstaliśmy się ubrać.
Leżakowanie cały dzień byłoby miłe, gdyby nie skandujące o jedzenie żołądki.
W
kuchni nie było za wiele składników, ale nam to nie przeszkadzało. Andrew zajął
się robieniem omletów, które dziwnym trafem z tego samego przepisu mu zawsze
wychodziły bardziej puszyste. Ja za to obrałem i pokroiłem kiwi i umyłem trochę
jagód. Gotowe omlety posmarowaliśmy kremem czekoladowym, położyliśmy owoce i zjedliśmy
ze smakiem.
Dopiero
po posiłku zdecydowałem się umyć, więc wyjąłem sobie świeże ciuchy z szafy.
- Szkoda, że jest twoja mama.- Stwierdził
Andrzej spoglądając na mnie z łóżka.
- Poszedłbyś ze mną?- Spytałem z zaciekawioną
miną..
- Oczywiście.- I znów ten uroczy rumieniec, który
teraz należał tylko do mnie.
Pocałowałem
go w czoło i poszedłem wziąć prysznic. Poszło mi niewiarygodnie szybko.
Odświeżony wymieniłem się z Andrew, który czekał przed drzwiami. Mu też szybko
poszło, choć jak pamiętałem potrafił zasiedzieć się w łazience nawet 40 minut.
Na dworze świeciło słońce i było ciepło, więc
zdecydowaliśmy się wyjść pochodzić. Z braku pomysłu, gdzie mógłby odbyć się
nasz spacer, zaczęliśmy obchodzić moje osiedle. Było ono dość nowe w porównaniu
z innymi w mieście, a w dodatku przyjemnie zaprojektowane. Każdy z dziesięciu sześciopiętrowych
bloków był otoczony trawnikiem, stały równolegle do siebie oprócz dwóch
ostatnich ustawionych prostopadle do reszty. Z jednego boku był parking dla
mieszkańców, z drugiego plac zabaw dla dzieci.
Obeszliśmy
osiedle ze trzy razy po czym wróciliśmy do domu, gdzie mama szykowała się do
pracy.
- Dzień dobry ciociu!- Andrew pierwszy się
przywitał.
- Cześć mamo, będziesz miała choć niedzielę wolną?-
Spytałem przytulając ją tak by nie wylała kawy, którą piła w salonie.
- Witajcie, mam, mam.- Uśmiechnęła się do nas
przymilnie. Miałą farbowane na ciepły brąz włosy i okraszone kilkoma zmarszczkami
piwne oczy. Była jeszcze w miarę szczupła, choć dzięki nadprogramowym kilku
kilogramom nie wyglądała jak jej wychudzone wredne koleżanki, a jak miła 43
letnia kobieta. Nie wiem na co wymienił ją mój ojciec i było mi jej szkoda, że
ją tym męczy. To, że nie rozstając się do tej pory miała na myśli moje Aleksa dobro tylko sprawiało, że jeszcze
bardziej ją szanowałem. Ze względu na nas musiała w końcu znieść jeszcze więcej
przykrości.
- Co będziecie robić chłopcy?- Jej głos był
ciepły i opiekuńczy. Nie dziwię się, że dzieci w szpitalu ją uwielbiały.
- Mam lekcje do uzupełnienia.- Odpowiedział Andrew,
zresztą zgodnie z prawdą.
- I znajdziemy sobie jeszcze jakieś zajęcie.-
Dokończyłem jakby jego zdanie.
- Dobrze, ja jadę do pracy, Aleks wraca jutro
po południu, ojca nie będzie.- Poinformowała nas odstawiając kubek do zlewu.
Przenieśliśmy
się do mojego pokoju, gdzie Andrew wyjął ze schowanego pod moim biurkiem
plecaka zeszyty i rozsiadł się na fotelu.
- Naprawdę masz zamiar to dziś robić?- Byłem
zbyt leniwy nawet na to by o tym myśleć.
- Tak, zamierzam to uzupełnić, a potem zająć
się tobą, w końcu mamy kolejną samotną noc.- Opadła mi na chwilę szczęka i
więcej nie protestowałem, a przyniosłem mu zeszyty z mojego plecaka, który
wciąż stacjonował w przedpokoju.
Założyłem
słuchawki i przyglądałem się Andrew. Jego ciało z każdą chwilą fascynowało mnie
jeszcze bardziej. Choćby delikatny ruch sprawiał, że byłem ciekawy myśli, która
się za nim kryła. Jednak mój jak zawsze zaoponował monotonnemu zajęciu, więc po
raz chyba trzeci przeczytałem kilka mang, które miałem w domu.
Po
pewnym czasie poczułem lekkie klepanie w ramię, gdy znudzony jak mops leżałem z
zamkniętymi oczami. Zdjąłem słuchawki i przygarnąłem bliżej siebie Andrew, tak,
że teraz prawie siedział mi na boku.
- Zmęczony?- Spytał głaszcząc mnie po głowie.
- Skądże.- Podsunąłem mu koszulkę w górę i
pocałowałem w bok. Podciągnąłem się na rękach i przyciągnąłem go do pocałunku.
Czekała nas kolejna gorąca noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz