jednak nie zdążyłam. przepraszam, ale zapraszam również na kolejny rozdział.
Rozdział 9
Rozdział
9: „Otwarte ramiona”
Cieszyłem
się, że w domu dziś nikogo nie było. Mogłem dzięki temu spokojnie wdrożyć mój
plan w życie.
- Chcesz pić czy jeść?- Spytałem wchodzącego
za mną Andrew.
- Może pić.- Skierował się za mną do kuchni.-
To masz gotową odpowiedź?
- Jak nigdy gotową tylko musisz ją odkryć.-
Uśmiechnąłem się do niego tajemniczo ciesząc się jego zdziwieniem.
- Poproszę podpowiedź?- Założył ręce na
piersi i uniósł lekko kąciki ust w wyrazie zainteresowania.
- Jest na mnie.- Ta jedna rzecz już i tak
zawężała mu pole poszukiwań do minimum.
- Mam cię rozebrać?- Otworzył szerzej oczy.
- To zostawmy na później.- Pstryknąłem go
lekko w czoło podając jednocześnie szklankę z sokiem.- Na razie się napij,
potem będziemy szaleć.
Andrew
aż z wrażenia wypluł sok. Poczułem kilka kropelek na twarzy i kiedy Andrew
wystraszony chciał je zetrzeć przybliżyłem się do niego i cmoknąłem w usta. Mój
przyjaciel stanął jak wryty, a to że wciąż żyje zauważyłem po rosnącym
rumieńcu.
- Że wcześniej nie zauważyłem jaki jesteś
słodki.- Powiedziałem odsuwając się od jego twarzy.
- Twoja odpowiedź?- Andrew momentalnie pozbył
się czerwonego kolorku.
- Nie wytrzymasz do wieczora?- Zrobiłem
zawadiacką minę.
- Nie, jeśli czeka mnie więcej takich akcji z
twojej strony.- Odpowiedział bez wahania.
- Chodź.- Pociągnąłem go za rękę do mojego
pokoju i zamknąłem drzwi. Był nieco zdumiony, a gdy stanąłem na środku pokoju i
kazałem mu zdjąć koszulkę, zupełnie oniemiał.
Powoli
się jej pozbył po czym jego oczy napotkały dzieło Marysi- wielki napis markerem
zakrywający prawie całą moją klatkę piersiową.
- Aby potwierdzić moją odpowiedź wybierz
rękę.- Przeczytał i przeniósł wzrok na moje ramion, które mimowolnie delikatnie
zaczęły trząść się z nerwów.- Lubię obydwie twoje ręce.
Jego
ciepłe dłonie delikatnie pocierały przedramiona w miejscu napisów. Wiedziałem
co tam jest napisane. Na lewej „pomyliłem się”, na prawej…
- Czemu akurat na prawej jest „to ja”?-
Zapytał Andrew patrząc mi dość czule w oczy.
- Nie wiem.- Odpowiedziałem szczerze.
- Jeśli pisała to Maryśka, to wiem czemu.-
Oczywiście jak zawsze domyślał się wszystkiego. Zdziwiony obserwowałem jak
trzymając moją prawą dłoń uklęknął przede mną.- Filipie, czy chcesz być moim
chłopakiem?
- Andrew…- I znów to ja byłem tym zacofanym
umysłowo, za którego trzeba było myśleć.- Wstawaj głupku, oczywiście, że tak.
Takiego
szczęścia jeszcze u niego nie widziałem. Prawie wyskoczył w górę i uścisnął
mnie jakbym miał zmierzyć jego siłę. Jak u zdrowego niedźwiedzia jeśli chcecie
wiedzieć. Gdy odwzajemniłem uścisk lekko się rozluźnił i spojrzał na mnie
poważnie.
- Jesteś tego pewny?- Miał oczy pełne obaw.-
Ja nie chcę krótkiego związku.
- Andrew, gdybym nie był, inaczej bym ci
przekazał odpowiedź.- Pogłaskałem go po twarzy, była niezwykle delikatna.
- Cieszę się, naprawdę.- Schował twarz w
mojej szyi.- To co teraz, jak to widzisz?
- Chcę czegoś spróbować.- Uniosłem jego
podbródek i przylgnąłem do jego ust. Najpierw bardzo grzecznie, tylko
rozkoszowałem się tym, że dał mi być tak blisko, ale potem zapragnąłem
dowiedzieć się czy da mi więcej. Jedną dłonią błądziłem po jego plecach, a
drugą przeniosłem spod podbródka na policzek by lepiej czuć każde jego
wzdrygnięcie czy ruch. Na moment otworzyłem oczy, które zamknąłem, gdy nasze
wargi się złączyły. Andrew miał zamknięte oczy i chyba ta chwila sprawiała mu
przyjemność. I ja powróciłem do samego czucia. Lekko przekrzywiłem głowę i
powoli musnąłem jego wargi tak by je otworzył wsuwając też delikatnie między
nie język. Nie musiałem długo czekać. Z rozkoszą natknąłem się na jego język i
rozpoczął się pełen euforii i przyjemności taniec, w którym obydwaj świetnie się
odnajdywaliśmy. Na koniec złączyłem jego wargi i jakby na pożegnanie
przyszczypnąłem dolną wargę.
- Oj, Andrew, Andrew, to było nieziemskie.-
Szepnąłem opierając swoje czoło o jego, tak, że nasze oczy się spotykały.
- I kto to mówi?- Przyjaciel miał roziskrzone
oczy. Przyjaciel, od teraz i chłopak. Jak to… fantastycznie brzmiało! Sięgnąłem
do kieszeni spodni i wyjąłem małą prezentową torebeczkę, a z niej dwa rzemyki z
wilkami i naszymi pierwszymi literami imion. Andrzej uśmiechnął się szeroko
widząc je.
- Twoja czy moja?- Spytałem kładąc obydwa
naszyjniki na jego dłoni.
- Twoja.- Uśmiechnął się jeszcze szerzej i
zacząłem się bać czy nie pękną mu usta.
Założyłem
mu rzemyk. Kasia naprawdę. Andrew przyglądał się jak zakładam swój i wtulił się
we mnie. Dziwne, to było tak przyjemne. Możliwość, że mogę dać mu poczucie
bezpieczeństwa, ochronę, mogę go kochać, to było takie piękne.
Staliśmy
przytuleni jakieś trzy minuty póki mój nigdy nienajedzony żołądek nie
zaburczał. Andrew tylko się zaśmiał i pociągnął mnie za sobą do kuchni. Lodówka
tym razem była pusta, ale mama rano zdążyła ugotować ryż i stworzyć mieszankę
warzyw na chińszczyznę. Nie powiem żebym sam tego nie potrafił, ale przecież
nie będę narzekał gdy dostaję gotowe. Wsypaliśmy wszystko do woka, dodaliśmy
sosu sojowego i przypraw i po niedługim czasie jedliśmy razem posiłek. ja
pałeczkami, a Andrew widelcem przypatrując się mi z zainteresowaniem.
- Nie umiesz nimi jeść, a jednak ci się
chce.- Skomentował w końcu.
- Im więcej będę ćwiczył tym lepiej będzie mi
iść.- Stwierdziłem żałośnie przypatrując się fasolce, która nie chciała dać się
złapać. Za chwilę jednak powędrowała do moich ust wznoszona na widelcu Andrew.-
To nie fair.
- Przy tym tempie do jutra nie skończysz.-
Andrzej zaczął mnie już po prostu karmić, zwłaszcza, że skończył już jeść
własną porcję.- A chciałbym z tobą porozmawiać.
- O czym?- Tempo w jakim podawał mi jedzenie
było zastraszające. Ledwo mogłem coś wydusić z siebie między jednym, a drugim
widelcem.
- Zobaczysz jak zjesz.- odrzekł krótko i w
przeciągu trzech minut skończyłem obiad. Odłożył nasze talerze do zlewu i
pociągnął mnie do pokoju.
- Jak się dowiedziałeś?- Spytał pchnąwszy
mnie na łóżko i jednocześni zamykając drzwi.
Nie
muszę chyba mówić, że na łóżku wylądowałem bardzo nieudolnie, mocno wypięty
tyłkiem poza jego obręb i w dodatku na czworakach.
- Preferujesz na pieska?- Nie omieszkał
skomentować Andrew.
- Cóż tak chyba wygodniej na pierwszy raz.-
Skwitowałem jego uwagę siadając normalnie.
- To się już zobaczy.- Andrew poprawił sobie
okulary na nosie, znak, że zdołałem go zawstydzić. Jednak na moje nieszczęście
w wieczornym świetle trudno było dostrzec jego urocze rumieńce.- Odpowiedz na
pierwsze pytanie.
- Domyślałem się, a potem wybadałem parę
osób.- Przeciągnąłem się, by potem podeprzeć się rękami z tyłu.
- Kogo tak badałeś?- Mój chłopak zaplótł ręce
na piersi.- Powiedz mi dokładnie ten swój tok myślenia.
- To będzie długie opowiadanie.-
Wyprostowałem się i sięgnąłem by przyciągnąć go do siebie jednak odsunął się o
krok dając mi do zrozumienia, że nie wywinę się od odpowiedzi.- Na początku
podejrzewałem Kasię, potem skoro bardzo bliskie osoby to zostawała mi Kasia i
był błysk w umyśle, że może ja. Podzieliłem się problemem z Marysią i ona dla
mnie wybadała Agę. W tym samym czasie dowiedziałem się, że to chłopak i
pozostała mi opcja ja. A kiedy potwierdziła mi to Marysia, a potem Aleks, to
już w sumie nie mogłem wytrzymać by ci nie odpowiedzieć. Jednak stwierdziłem,
że od razu stwierdzisz, że nie zgadłem tego sam.
- Cóż, zapewne by tak było.- Potwierdził mój
chłopak. Jak dumnie to brzmi.
- A więc powiedziałem jak było, szczerość to
podstawa w związku.- Odrzekłem z odwagą i tym razem już bez problemu
przyciągnąłem go do siebie, tak, że stał między moimi nogami. Przytuliłem się.-
Hm, twój zapach pasuje mi bardziej od dziewczyn.
- Cieszę się.- Andrew z czułością przygarnął
moją głowę i głaskał kark.- Wolałbyś być na górze czy dole?
- Na górze?- Zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Mi wszystko jedno, więc to mamy
przynajmniej ustalone.- Jego ręce spokojnie opierały się na moich łopatkach.
Poczułem
się dzięki temu silny, naprawdę silny. Przytuliłem go jeszcze mocniej i
wtuliłem głowę w jego brzuch.
- Mam nadzieję, że nie masz ochoty się od razu
ujawniać w szkole. Wymruczałem w jego bluzkę.
- Nie, na razie zacznijmy chodzić na serio, potem
się o tym pomyśli.- Stwierdził spokojnie i dodał.- Jednak bym powiedział.
- Tak, tylko nie wiem kiedy powiem swoim
rodzicom.- Zastanowiłem się, co rzadko mi się zdarza.
- Znajdziemy dobry moment.- Uspokoił mnie i
pocałował w głowę. Spojrzałem mu w oczy i przyciągnąłem do kolejnego pocałunku.
Z przyjemnością znów rozwarłem mu usta, tym razem odnajdując się w tańcu
języków jeszcze lepiej. Poczułem jak ciało Andrzeja delikatnie się spina i
nabrałem ochoty by wybadać jego inne reakcje. Tylko jeszcze nie miałem na to
wystarczająco odwagi. Choć? Przejechałem ręką w górę jego pleców, drugą
przełożyłem na jego głowę by nie mógł się odsunąć. Na chwilę przerwał
pocałunek.
- Jutro mamy szkołę.- Szepnął niepewnie
patrząc mi w oczy.
- Jeszcze tego nie zrobimy.- Pogłaskałem go
delikatnie po policzku by się uspokoił. Aż tak odważny nie byłem, a zwłaszcza
nie chciałem by mój przyjaciel, a teraz chłopak nie mógł jutro usiedzieć na
lekcjach.- Mamy przecież czas.
Powróciliśmy
do pocałunku. Ustawiłem Andrew tak by usiadł mi okrakiem na kolanach i
delikatnie zdjąłem mu okulary kładąc dalej na łóżku. Teraz mogłem zupełnie
spokojnie pójść na całość całując go. Chyba bardzo szybko przekonam się do
pójścia dalej, bo Andrew był niesamowicie uroczy. Niby spokojny, zupełnie
niepewny w swoich ruchach, ale czasami robił coś nieoczekiwanego. A to dopiero
początek, same pocałunki. Powoli zacząłem się odchylać w tył by na końcu położyć
się i swobodnie móc dwoma rękami badać górę jego ciała. Andrew za to podparty
na jednej ręce, drugą masował mi głowę by za chwilę podeprzeć się z drugiej
strony mojego ciała i skończyć pocałunek.
- Jeśli nie przestaniemy to skończy się dużo
dalej.- Oznajmił szybko łapiąc oddech.
- Co proponujesz w takim razie?- Położyłem
ręce w jakby poddańczym geście.
- Muszę jechać do domu.- Odpowiedział
smutno.- Zróbmy to w piątek. Nie planuję, po prostu to dobry termin.
- Jeśli tylko chcesz.- Powiedziałem i
wstałem, gdy usiadł obok na łóżku.
- Chciałbym już teraz, ale chyba rozumiesz.-
Andrew bawił się swoimi palcami.
- Spokojnie poczekam.- Pogłaskałem go po
plecach uspokajająco.
W
końcu wstał, zabrał swoje rzeczy i się pożegnaliśmy. Tym razem zupełnie
niechętnie zamykałem drzwi, ale pocieszała mnie myśl, że już za dwa dni czeka
mnie coś zupełnie niezwykłego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz