Witam,
Tym razem krótko, wciąż myślę jak zachęcić więcej ludzi do czytania mojego bloga, bo niestety jest Was trochę mało. Zapraszam do przeczytania następnego rozdziału
Rozdział 8
Rozdział 8:
„Obdaruj mnie miłością”
Ranek nadszedł zdecydowanie za szybko. Byłem niewyspany, a w dodatku
przespałem budzik. Całe szczęście był w domu Aleks.
- Wstawaj!- Kopnął mnie lekko w biodro.-
Zaraz się spóźnisz, już w pół do ósmej!
Prawie
zderzyłem się z nim biegnąc do szafy.
- Mama przygotowała ci śniadanie do szkoły.-
Przyglądał się moim zmaganiom z ubraniami. Złośliwość rzeczy martwych, na pewno
to znacie.- Na stole są kanapki. Jadę dziś do dziadków, rodzice są tak
zapracowani, że nie wrócą do domu, więc dobrze to wykorzystaj.
Spojrzałem
na niego zdziwionym wzrokiem, by po chwili dopiero mój zaspany mózg przyswoił
informacje. Miałem dziś wolną chatę. W podziękowaniu przybiłem bratu żółwika i
wyleciałem z pokoju. Szybko spakowałem drugie śniadanie i złapawszy kanapkę, w
ledwo zawiązanych glanach pobiegłem na autobus.
Byłem
ledwo przed dzwonkiem. Cieszyłem się, że nauczycielka niemieckiego lubiła się
spóźniać. Dziś było mi to na rękę. Wynudziwszy się co nie miara na pierwszej
lekcji z wdzięcznością poszedłem na lekcję wychowania fizycznego. Jeszcze przed
szatnią spotkałem Andrew i przywitałem się z nim. Tym razem graliśmy w siatkówkę.
Na następnych lekcjach gadaliśmy o błahostkach. Obgadaliśmy jakąś źle ubraną
dziewczynę, wymieniliśmy się z innymi kolegami uwagami o nowej grze. Można by
powiedzieć, dzień jak co dzień.
Tylko,
że nie dla mnie. W mojej głowie miał miejsce sztorm, burza wszechczasów. Byłem
tak roztargniony, że co chwila mówiłem coś nieprzemyślanego. Odetchnąłem z ulgą
dopiero, gdy wsiedliśmy wszyscy do autobusu.
Do
szpitala jechaliśmy godzinę. W plecaku miałem schowane czekoladki w prezentowej
torebce. Marysia spoglądała na mnie i uśmiechała się by dodać mi odwagi. Będzie
ciekawie, nawet bardzo.
Dziadek
Andrew wyglądał tak jak go zapamiętałem. Lekko łysiejący, o siwych włosach i
wąsach, tylko bardzo dużo schudł i widać było też, że cierpiał. Starał się tego
nie okazywać, ale ja to widziałem. Na miejscu byli też rodzice Andrew i Marysi,
więc dużo się śmieliśmy opowiadając sobie nawzajem dowcipy i śmieszne sytuacje.
Stwierdziłem, że mimo słabego podobieństwa, ojcowie kuzynostwa to naprawdę
bliźniacy. Mieli tak podobny styl „bycia”, że nawet ich żony były podobne.
Poczucie humoru mieli zdecydowanie po ojcu. Ta rodzina była cudowna, a ja tak
bardzo zapragnąłem mieć taką samą, że spojrzawszy na Andrew miałem ochotę
krzyczeć byśmy wzięli ślub.
Pod
koniec naszej wizyty dziadek poprosił byśmy wzięli go na mały spacer. Chciał
wykorzystać to, że jeszcze może chodzić. Z przyjemnością się zgodziłem i razem
z Andrew podaliśmy mężczyźnie ręce do pomocy. Rodzice zostali w sali, a Marysia
szła koło nas zataczając kręgi niczym nadpobudliwy szczeniak.
- Oj, chłopcy, teraz to człowiek czuje się
stary.- Powiedział dziadek ze śmiechem. Ten poczciwy człowiek stwierdził, że
nie zaszkodzi mu kolejny wnuk i kazał mi się do niego zwracać „dziadku”.- Nie
pasuję już nawet do zagadki Sfinksa.
- Jak to?- Marysia spojrzała zaciekawiona tym
porównaniem.
- Mam sześć nóg, nawet nie trzy.- Zaśmiał się
mężczyzna.
- Wyrosły ci też dwie dodatkowe głowy
dziadku.- Dodałem z szerokim uśmiechem. Ten człowiek mnie nim zaraził.
- I masz tylko dwie ręce.- Marysia się
zaśmiała.
Stanęliśmy
przy dużym tarasie, na którym pacjenci mogli palić. Teraz całe szczęście nikogo
tu nie było.
- Słyszałem, że rzuciłeś palenie.- Pierwszy
odezwał się dziadek.
- W sumie jeszcze rzucam, miesiąc nawet nie
minął.- Sprecyzowałem.
- Po takim czasie już nie będziesz pamiętał,
że paliłeś.- Pocieszył mnie.- Ile dziennie paliłeś?
- Najmniej trzy, najwięcej dziesięć.-
Przyznałem się, a Andrew spojrzał na mnie zaniepokojony.
- Chyba zdarzało ci się więcej.- Skomentował.
- Bardzo rzadko cała paczka na dzień.-
Sprecyzowałem, by się nie czepiał.
- Cała paczka to już dużo.- Stwierdził
dziadek.- Taki młody człowiek, a takiego nerwa miał?
- Rodzice się kłócili, testy w szkole.-
Wytłumaczyłem.
- Cóż, ja stary nigdy nie byłem tak zdenerwowany
by wypalić aż tyle.- Mężczyzna zamyślił się na chwilę patrząc w dal.- Mogę
wiedzieć o co twoi rodzice tak bardzo się kłócą?
- Tata chce się rozwieść, mama nie chce póki
nie będę pełnoletni.
- A kiedy masz urodziny?- Dziadek obejrzał
mnie od góry do dołu.
- W maju.- Przypomniałem sobie ten miesiąc.
Lubiłem go, wszystko kwitło, było ciepło.
- Andrew, Maryś, zostawcie nas na chwilę
samych, dobrze?- Dziadek spojrzał na mnie i dwójka odeszła bez pytań.
- To o co się tak kłócą?- Mężczyzna spojrzał
na mnie poważnie.
- Tata zdradził mamę, potem zażądał rozwodu i
teraz już zupełnie nie przeszkadza mu obrączka.- Streściłem sytuację, choć był
to telegraficzny skrót.
- Ciężka sytuacja, mam nadzieję, że o ciebie
to za bardzo nie zahacza.- Dziadek przyglądał się w zamyśleniu swoim dłoniom
złożonym na barierce tarasu.
- Ojciec twierdzi, że matka urodziła mnie
tylko po to by zatrzymać go przy sobie.- Wyznałem szczerze. To było bolesne,
ale przynajmniej mogłem pożalić się komuś dorosłemu.
- Ech, jakbym miał córkę z takim mężem to już
dawno wzięliby rozwód jeśli w ogóle wzięliby ślub.- Mężczyzna stwierdził zły.-
Jeśli kiedykolwiek spotkam twojego ojca, strzelę go w ryj za taką obrazę
własnego dziecka. Jak nie chciał mógł się nie pchać do łóżka.
Zaśmiałem
się. Starsze osoby miały zupełnie inne podejście niż młode, ale też lepiej
radziły. Lata doświadczeń są bezcenne.
- Jeśli nie dożyje, to moim życzeniem będzie,
by wszystkich takich mężulków za pięć groszy jakaś zaraza trafiła.- Dodał.-
Mogę się za to nawet w piekle smażyć.
- Dziadek tak nie mówi.- Skomentowałem jego
groźby z uśmiechem.
- Masz chociaż kogoś z kim możesz o tym
pogadać?
- Mam brata na studiach i Andrew.-
Rozmarzyłem się lekko przypominając sobie tego ostatniego.
- Tak, Andrew bardzo się o ciebie martwi.- To
chyba był temat do którego zmierzał starszy człowiek.- On cię uwielbia.
- Ja jego też.- Chciałem jakoś wybadać grunt,
bo nie wiedziałem ile dziadek Andrew wie.
- Już ci powiedział kogo kocha?- Dziadek znów
się zamyślił patrząc w dal.
- Nie, dziś mam mu dać odpowiedź, miałem sam
się dowiedzieć.- Mówiłem mam nadzieję neutralnie.
- Wiem o jego preferencjach, więc nie musisz
tak omijać tematu.- Dziadek zmierzwił mi włosy.- To wiesz, co to za
szczęściarz?
- Mówiąc szczerze, myślę, że to ja.-
Spojrzałem gdzieś w bok zdając sobie sprawę jak bardzo mogłem się pomylić.
- A podobno nie wierzysz w swoją
inteligencję.- Dziadek odetchnął głęboko i spojrzał na mnie z uśmiechem.-
Zaopiekuj się moim wnukiem.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy.-
Uśmiechnąłem się szczęśliwy, że dziadek Andrew był tak tolerancyjny.
- On chciałby być z tobą na zawsze, a jedyne
czego ja chce to by właśnie takiej miłości zaznał.- Oczy dziadka wyrażały chęć
opieki i zrozumienia obaw jakie go pewnie nieraz nawiedzały.- Tak kochałem jego
babcię, nikogo innego nie chciałem przy sobie.
- Myślę, że dam radę.- Uśmiechnąłem się na
myśl, że będę mógł przy nim być aż do śmierci. To było chyba i moje marzenie
mimo, że nie zdawałem sobie z niego sprawy.
- Będziesz dla niego idealnym partnerem.-
Dodał dziadek.- Na innego zresztą chyba bym się nie zgodził.
Zaśmialiśmy
się obydwaj.
- Reszta rodziny wie o jego preferencjach?-
Podłapałem ten zwrot.
- Rodzice, Aga, reszcie chciał powiedzieć gdy
się zgodzisz z nim być.- Mężczyzna wyliczył na palcach.
- U mnie dowiedział się mój brat, on jest
niezastąpiony.- Powiedziałem cicho.
- Mamie powiesz?- Dziadek spojrzał na mnie
przenikliwie.
- Zobaczę, na pewno nie teraz i tak tata ją
wystarczająco stresuje.- Kiedyś będzie musiała się dowiedzieć, ale chce poznać
jej prawdziwą reakcję, nie zmienioną stresem.
- Nie wydajesz się, ale jesteś bardzo
odpowiedzialnym człowiekiem.- Dziadek poczochrał mi włosy.
- Teraz bycie poważnym to niedoceniana
cecha.- Uśmiechnąłem się szeroko.- Po drugie na co dzień jestem naprawdę
zwariowany.
- Tak, nasłuchałem się, choć Andrzej to cicha
osoba.- Zaśmiał się przy okazji kaszląc lekko.- Prędzej odgryzę sobie język niż
poznam jego wszystkie myśli.
- Spróbuję je z niego wyciągnąć.-
Uśmiechnąłem się zawadiacko czując smak wyzwania.
- Życzę powodzenia, może tobie uda się z
niego wyciągnąć więcej niż dwa zdania pod rząd.
Zaśmialiśmy
się, a na taras weszli Andrew z Marysią.
- Pogawędka skończona?- Marysia doskoczyła do
dziadka i pocałowała go w policzek.
- Skoro przerwaliście to tak.- Mężczyzna
uśmiechnął się szeroko.
- Wracamy, musimy się niestety zmywać
dziadku.- Andrew zabrał głos.
- Już ode mnie uciekają.- Starszy człowiek
poczochrał Andrzejowi grzywkę na co mój przyjaciel prychnął niezadowolony.- Nie
wzdrygaj się już tak.
Odprowadziliśmy dziadka na oddział,
pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do domów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz